Okropna sprawa, zwłaszcza kiedy potrzebuje się snu. Jednak cóż zrobić, kiedy z bezsennością nie da się wygrać? Mizerna postać cierpiącego na tę przypadłość jednorożca przemknęła między drzewami. Kopytny najwidoczniej zmierzał w stronę wodopoju, by ukoić zmęczone ciało chłodem orzeźwiającej wody. Może i nie pomoże mu zasnąć, ale przynajmniej umili nocne czuwanie.
Kim jednak był ten siwy jegomość, który całkiem przypadkiem znalazł się właśnie na tych terenach, w czasie kiedy formowało się na nich nowe, młode stado? Tego nie wiedział raczej nikt, a i sam jednorożec nie należał do wylewnych i niechętnie dzielił się historią swojego długiego życia. A miałby co opowiadać, bowiem liczył sobie 903 lata i przez ten czas odwiedził niejedno miejsce i przeżył niejedną przygodę.
Tennant urodził się na dalekiej północy, co zdradzał twardy, charakterystyczny akcent, kalający wypowiedzi konia. W jego krainie cyklicznie miało miejsce zjawisko tak zwanych „białych nocy” - przez kilka miesięcy słońce nie chowało się całkowicie za horyzontem, sprawiając że tereny stada przez cały czas oświetlone były jak za dnia. Najpiękniejszy widok był po deszczu, gdy krople wody na liściach drzew mieniły się jak małe diamenty. Jednak nie był on w stanie zatrzymać siwego na dłużej - jednorożec co ruszy wybierał się na wyprawy po obcych, często odległych i niebezpiecznych terenach. W tych podróżach czasem towarzyszyły mu inne konie, równie spragnione życia i oderwania od codzienności, co on sam.
Niestety, urok rodzimej ziemi Tennanta wkrótce ściągnął na siebie uwagę smoków, które postanowiły siłą wydrzeć ją prawowitym mieszkańcom. Walka była dość wyrównana, bo stado miało wielu utalentowanych magów, ale koniec końców to gady zwyciężyły, skazując kopytnych na śmierć. Jednorożec przetrwał tylko dlatego, że na parę dni przed ostatnią bitwą opuścił wyniszczoną ogniem i wojną krainę. Był młody i zwyczajnie miał dość tego koszmaru. Pozbawiony domu zaczął wędrować po świecie w poszukiwaniu przygód i zapomnienia, nie chciał nigdzie osiąść. Zaczął żyć mniej więcej tak samo, jak wcześniej - „porywał” kolejnych towarzyszy, aby włóczyć się z nimi po nieznanych ziemiach. Z tą różnicą, że nigdy więcej nie postawił kopyta na swoich dawnych terenach.
Ciągła tułaczka doprowadziła go ostatecznie do tego miejsca, gdzie dał się poznać jako nieprzystępny, milczący gbur. Jest to jednak jedynie maska, przybrana dobrowolnie przez ogiera. Dlaczego się na to zdecydował? Powodem była strata jednego z kompanów. Owszem, dawniej również ich tracił, ale albo oni sami odchodzili, albo to on kończył znajomość. Z Rain było inaczej - jego lekkomyślność przypłaciła własnym życiem, a Tennant uświadomił sobie, że wędrówki z nim są niebezpieczne i postanowił nie narażać nikogo więcej, tym samym skazując siebie na samotność.
Charakter? Niegdyś był optymistą, patrzącym na świat przez różowe okulary i zachwycającym się jego pięknem. I właśnie to było główną motywacją dla jego podróży - chciał zwiedzić cały świat i odkryć wszystkie jego zdumiewające tajemnice. Teraz ukrywa tę część osobowości głęboko na dnie serca, nakładając maskę małomównego gbura, wiecznie i ze wszystkiego niezadowolonego. Stara się tym zniechęcić innych do siebie, aby żądza przygody znów się nie odezwała i żeby nie przyszło mu do głowy „porwać” kolejnego kompana. Nadal nie może pogodzić się z tym, że Rain zginęła, podczas gdy on uszedł z życiem.
(by Fahlaemee) |
Wersja dla leniwych lub krótkie podsumowanie:
Tennant | Jednorożec, rasa bliżej nieokreślona/nieznana | lat 903
Historia: "To skomplikowane", dodatkowo wpłynęło na usposobienie ogiera
Charakter: Przywdziewa maskę milczącego gbura, usiłuje zdusić swoje prawdziwe "ja" w sobie
Hierarchia: Na razie zielarz, jak zdrowie pozwoli, może sięgnie po wyższą pozycję
I na zakończenie parę ciekawostek:
1. Dawniej całkiem nieźle znosił diametralnie różne warunki pogodowe, ponieważ w jego ojczyźnie spore wahania temperatur nie były niczym niezwykłym; z pewnych względów organizm jednorożca nie radzi sobie z upałami tak dobrze, jak kiedyś
2. Niedługo po śmierci jego ostatniej towarzyszki zapadł na śmiertelną i nieuleczalną chorobę, do czego nikomu się nie przyznaje; na terenach HaW rosną jednak zioła, pomagające przedłużyć jego życie
3. Posiada pewne zdolności parapsychiczne - jest w stanie przekonać kogoś do prawdziwości własnych słów (chyba że kłamstwo jest zbyt oczywiste, wtedy „moc” nie ma szans zadziałać
4. Potrafi językiem rozpoznać naturę substancji (np. pH, skład), co przydaje się w zielarstwie - pozwala mu rozpoznać rośliny trujące
Popielate skrzydło przecięło bezchmurne niebo kiedy Vvindy szybowała nad kotliną poszukując złotogrzywego jednorożca. Operacja okazała się dość kłopotliwa, zważywszy na fakt, że poszukiwała go głównie dlatego, że w czasie ostatniej tułaczki przez las pewna bezczelna gałąź strzeliła jej w oko, a to zaropiało na skutek infekcji. Odbiegająca od perfekcji wizja siwej pogorszyła się tylko i jej ostatnią nadzieją pozostawał Tennant i jego lecznicze zioła.
ReplyDeleteNa własne szczęście dostrzegła go jednak przemierzającego zaskakująco szybkim krokiem las i wyleciała mu na przeciw, lądując na pobliskiej polance i zdecydowanym kłusem przecinając mu drogę. Parsknęła kiedy ich kroki już się zrównały i przywitała się skinieniem głowy.
- Witaj, Tennancie. Potrzebuję Twojej pomocy.- Odezwała się, nieopatrznie stając obok niego tak, że zaropiałe oko było niewidoczne z jego punktu widzenia.
Tak jak zwykle poczuła się zirytowana tą bestroską wprost ignorancją ogiera. Potrząsając łbem, by chociaż grzywa nie drażniła jej chorego oka zerknęła na wyraźnie spieszącego gdzieś Tennanta. Czyżby liczył, że sobie pójdzie? Cóż, jeśli tak to się przeliczył, bo Vvindy miała zwyczajnie dość trudzenia się z dysfunkcjonalnym okiem.
ReplyDelete-Jesteś zielarzem i miałam cichą nadzieję, że uda Ci się mi pomóc. Miałam dość nieprzyjemny wypadek i chwilowo nie widzę na oko, tak mi zaropiało.- Poskarżyła się bez większego trudu dotrzymując mu kroku, chociaż ciężki oddech zdradzał zmęczenie dłuższym lotem. Niebieskie ślepię na chwilę uważniej zmierzyło ogiera, jak gdyby dopatrując się przyczyny tego biegu, jednak nic nie szczególnego nie dostrzegła.
-I jak to wygląda?- Zagadnęła jeszcze kiedy ogier w końcu zainteresował się jej kontuzją. Jego nieco zbolała mina, przeświadczyła ją tylko w fakcie, że najwidoczniej niesforna gałązka narobiła więcej kłopotów niż się spodziewała i ze zdwojoną ostrożnością kiwnęła łbem, posłusznie kierując się w stronę płynącej nieopodal Feumy. Przyspieszyła kroku, jak gdyby w dziwnym przeświadczeniu, że miało wydarzyć się coś niedobrego i choć sama siebie nazywała głupią za takie przeczucia to postanowiła wrócić do Tennanta najszybciej jak było to możliwe.
ReplyDeleteA Vvindy ucieła i sobie i jemu dość niemiłą niespodziankę wracając znacznie szybciej niż przewidywał ogier. Oczywiście uprzednio obmyła oko w źródlanej wodzie, mocząc przy tym cały łeb i możliwie szybkim krokiem wuruszyła w drogę powrotną do ogiera. Raz po raz potrząsała jeszcze łbem, by pozbyć się choć części ściekającej po pysku wody. To co zobaczyła zaniepokoiło ją jednak bardziej, niż jakikolwiek poprzedni przejaw słabego zdrowia Tennanta. Wydając z siebie cichy pomruk przeszła do kłusa, targana sprzecznymi uczusiami zbliżając się do Siwka.
ReplyDelete-Tennancie? Czy coś się stało?- Zapytała w naturalny dla takich sytuacji, naiwny sposób i obniżyła pysk by móc mu się lepiej przyjrzeć, w cichej nadziei, że jego stan okaże się lepszy niż uprzednio sądziła. Przeklinając w duchu swój słaby wzrok ugięła przednie kończyny, by znaleźć się na podobnej wysokości co ogier i ostrożnie szturchnęła pyskiem jego bark, by upewnić się, że nie stracił przytomności.
Kiedy ogier ocknął się z chwilowego zamroczenia Vvin podniosła się do normalnej pozy i mróżąc nieznacznie ślepia zaczęła mu się dokladnie przyglądać. Cóż, chwilowo nie mogła od Tennanta wymagać nic więcej względem opisania swego stanu i prawdopodobnie także i medycznych umiejętności a co za tym idzie była zdana zupełnie na siebie.
ReplyDelete-Po raz kolejny.- Wytknęła mu tylko, nie kwestionując samej natury jego dolegliwości a jednynie niepokojącą częstość z jaką go dopadała. -Powinieneś bardziej na siebie uważać.- Wytknęła mu jednie, zła na siebie, że nie było jej przy nim kiedy skurcz go dopadł a także ze względu na własny brak konsekwencji w swym podejściu do tego gbura. Odchrząknęła cicho cofając się o krok i oczekując tego, jak też zareaguje Tennant.
Cóż, Vvindy nie zamierzała bagatelizować jego stanu zdrowia i postanowiła uważniej pilnować jednorożca, by upewnić się, że przy następnym "skurczu" będzie miał zapewnioną lepszę opiekę medyczną. Chwilowo jednak uspokoiła się nieco, widząc, że ogier wstał i chociaż chwilowo sytuacja była opanowana.
ReplyDelete-No już nie przesadzaj, Dziadku. Coś mi się wydaje, że nie jesteś taki stary za jakiego się podajesz. Jestem równie siwa co Ty.- Zaprotestowała jedynie uśmiechając się pod nosem, nieco pocieszona faktem że chociaż silił się na żartobliwość.Przesunęła się też nieznacznie, kiedy ogier usiłował się poruszyć, by w razie czego mogła mu jakoś pomóc. -Rumianek... -Powtórzyła sobie tylko i zezując nieznacznie to rozglądała się za rośliną, to zerkała na zielarza.
Z własnym doktorem kłócić się nie należało, a przynajmniej coś takiego kojarzyła sobie Vvin, toteż grzecznie ruszyła za nim na polanę, a później i w stronę prowadzącej ku górom ścieżki. Odnotowała sobie jego słowa odnośnie rumianku, wiedząć, że ta wiedza może jej się przydać w przyszłości.
ReplyDelete-Naturalnie.- Odparła mając nadzieję, że jej głos zabrzmiał z jako takim choć przekonaniem. Oczywiście niewiele wiedziała o działaniu ziół. Teraz mając ku temu okazję zerknęła jednak na Tennanta zastanawiając się, czy też powie jej coś więcej o działaniu rośliny lub o tym jak należy ją zaaplikować. -Czy to wystarczy by opuchlizna zeszła?- Dopytała się idąc niespiesznie prowadzącą pod górkę ścieżką, nieświadomie zwalniając kroku tylko po to, by ogier nie musiał się zbytnio forsować.
[Torciku, tak sobie podziwiam Twoją ulepszoną notkę i stwierdzam, że wyglądasz jak stokrotka! *przebłysk gejniuszu*]
Uśmiechnęła się pod nosem kiedy ogier ostatecznie poddał się i zwolnił kroku. Może i była skłonna uwierzyć, że ogier cierpiał tylko na starość jednak nie zwalniało jej to z poczucia troskliwej odpowiedzialności za niego i jeśli powolny marsz pod górę był jednym sposobem w jaki mogła mu pomóc była skłonna to zrobić. Do jaskini dotarli jednak stosunkowo szybko i klacz posłusznie wysłuchała uwag Tennanta odnośnie stosowania ziela i opieki nad obolałym okiem.
ReplyDelete-Postaram się w miarę możliwość, choć jeśli z północy przyjdą deszczowe chmury to mogę mieć problem z unikaniem komarów.- Poskarżyła się jedynie po czym przechyliła łeb na bok by ułatwić mu mocowanie układu. Co prawda jeszcze nigdy nie widziała końskiego medyka który pracowałby własnymi kopytami, jednak zastanawiając się nad tym dłużej przypomniała sobie o długim rogu na zdobiącym czoło jednorożca który mógł być kłopotliwy przy takich operacjach.
-Dziękuję, postaram się.- Obiecała kiedy okład był już gotowy i poruszyła ostrożnie łbem, by zbadać jak dobrze trzyma się ów prowizoryczny opatrunek. -W razie czego wrócę po pomoc.- Dodała jeszcze uśmiechając się ciepło w stronę jednorożca.
Cóż, sama owego okładu nie widziała. Właściwie nie widziała nic, bo mrugając mogła się przyglądać jedynie łodygom rumianku, a to było mało interesujące. Koniec końców zdecydowała się trzymać chore oko zamknięte.
ReplyDelete-Nie wątpię, że coś wymyślisz.- Skwitowała pogodnie, wiedząc już że nie musi się martwić o stan swego ślepia. Z niejakim zdziwieniem odnotowała jednak to jak często będzie musiała wymieniać okłady na oku, jednakoż zgodnie kiwnęła łbem. -To będę najpierw szła nad rzekę, a potem do Ciebie. Tak będzie chyba najrozsądniej. Tylko uważaj, bo jeszcze sobie pomyślę, że po prostu chcesz mnie widzieć. -Zaśmiała się jeszcze zerkając na swego "Doktora". Oczywiście szybko sobie przypomniała, że takie żarty nie są raczej przy nim stosownie i parsknęła cicho, by ukryć swe zmieszanie.
Posłyszawszy te słowa roześmiała się tylko, nie będąc pewna jak inaczej mogłaby zareagować. Wystarczyło już, że wyglądała dziwacznie z opuchniętym okiem i prowizorycznym opatrunkiem, (Och, ależ by się przydały wynalazki Vaneza.) nie potrzebowała jeszcze niebywale niezrcznej sytuacji między sobą a jednorożcem.
ReplyDelete-No już nie przesadzaj, ja jakoś z Tobą wytrzymuję. Przynajmniej nie muszę słuchać ciągłego plotkowania i innych narzekań. Ty po prostu wszystko akceptujesz.- Mruknęła w żąrtobliwym tonie, przyłapując się jednak na dodaniu w ostatnich słowach większej ilości podziwu dla strudzonego wędrowca niż zamierzała. Swe niedopatrzenie ukryła jednak pod cichym chrząknięciem i pospiesznie zmieniła temat.
-Jeśli znasz jeszcze jakieś zioła, które uśmieżają ból zatok, to też bym się nie obraziła. Muszę mieć jakieś przeklęte uczulenie tak ostatnimi czasy parskam.- Wyznała jeszcze wciąż mając na pysku uśmiech.
-I Ty się na to godzisz? Akceptujesz wszystko zamiast się temu sprzeciwić?- Dopytała się w te słowa, nim zdążyła dokładnie przemyśleć jego uwagę. Szybko jednak zrozumiała, że pytanie pewnie pozostanie tam, na które Tennant nie wybierał odpowiadać. I być może słusznie, jej zainteresowanie jego przeszłością prawdopodobnie nie mogło skończyć się w żaden dobry sposób i dlatego też zmiana tematu na zioła wydała się jednak jak najbardziej stosowna. Nawet jeśli w duchu klacz obiecała sobie, że kiedyś rozwikła jego zagadkę i zrozumie dlaczego wybrał zamknąć się w sobie.
ReplyDelete-Będę to miała na uwadze. Schan wydaje się ostatnio niezwykle... szczęśliwa.- Przyznała uśmiechając się pod nosem i podchodząc do wyjścia z jaskini by wyjrzeć na zewnątrz. -Pokażesz mi gdzie one rosną?- Zapytała go jeszcze, choć odnosiła wrażenie, że jej kompania nie była już miła.
Nastał świt. Klacz wylądowała na Tum Fae i rozejrzała się dokładnie, składając skrzydła. Szukała Jednorogiego, bo miała coś dla Niego. Odbyła w tym celu daleką podróż i chciała pojawić się na polanie wraz z kolejnym dniem. W końcu dojrzała siwą sylwetkę wyłaniającą się z lasu. Zarżała cicho i ruszyła w Jego kierunku. Przystanęła w pewnej odległości i ułożyła zwój pod nogami - dzień dobry Tennancie. Wróciłam właśnie z pewnego miejsca i przyniosłam specjalnie dla Ciebie bardzo stary i bardzo cenny zwój - szturchnęła zwitek papirusa, który potoczył się do Ogiera - mam nadzieję, że zrobisz z niego użytek i że choć trochę okażę się pomocna - uśmiechnęła się delikatnie pod chrapą - zwój głosi o Kwiecie Paproci. Jakąś starą Legendę. Znajdziesz też tam przepisy. 7 na każdy płatek kwiatu - skinęła łbem i spojrzała w Jego ślepia, czekając na reakcję. Dziwo grzywa snuła się lekko poruszana porannym wietrzykiem. Chill rozluźniła nieco skrzydła.
ReplyDelete- Cieszę się, że mogłam pomóc - przyglądała się chwilę Jednorogiemu. Jednak w sekundzie Jej uwagę przykuło coś innego. Kamienie...z runami - Iaurledh...- szepnęła. Szła wolno od kamienia do kamienia i bacznie przyglądała się niebieskim znakom - Stare Szkło...- wymamrotała. Znała znaczenie prawie wszystkich symboli, prócz jednego. Starała się go odszukać w pamięci, ale nic z tego nie wyszło. Była zauroczona. Przesunęła wzrokiem kilka razy po monolitach, po czym zawiesiła go na Tennancie - słyszałam o nich. Ale nie sądziłam, że dane mi będzie je zobaczyć na własne ślepia - uśmiechnęła się półgębkiem.
ReplyDeleteSama nie czuła się jakoś swobodnie z zainicjowaną nieprzemyślanie konwersacją, toteż z ulgą przyjęła zmianę tematu. Owszem, usilnie starała się poznać lepiej małomównego jednorożca, choć w najmniejszym stopniu zrozumieć dlaczego zamknął się w sobie w tak dogłębny sposób, że nawet uśmiech nie gościł na jego pysku, jednak zdawało się, że każda poważna rozmowa z nim zamieniała się w kaskadę niedomówień.
ReplyDelete-Oj tak... Podejrzewam, że nawet gdybyś jej powiedział to nie stosowałaby się do tych zaleceń.- Zaśmiała się pod nosem na zwmiankę o Schanel, czując wyraźną ulgę po ich "poważnej" rozmowie. Spiesznym krokiem opuściła jaskinię kierując się wślad za ogierem ku polanie. -Jak wygląda ta roślina? Może pomogę w szukaniu.- Zainteresowała się, po części mając nadzieję, że z tych spotkań wyniesie chociaż głębszą wiedzę o roślinach.
- Słyszałam o tym miejscu. Mój Mentor opowiadał mi, że było ono niegdyś piękne. Ale coś stało się nie tak i wygląda teraz tak, jak wygląda - powiedziała cicho - czuję tu złe moce. Zastanawiam się, czy można się ich pozbyć - zerknęła na Tennanta.
ReplyDeleteŁagodny uśmiech rozjaśnił jej pysk, kiedy usłyszała uwagę Tennanta. Wolała myśleć o tym jako uwadze, bowiem wciąż słowo "żart" nie pasowało jakoś do ponurej, szarej maski która zdawała się zgrywać z kolorem jego sierści i naturalnie ujednolicać z ciałem jednorożca.
ReplyDelete-Nie przejmowałabym się tym na Twoim miejscu. Tacy jak ona mogliby być na diecie złożonej tylko z tego ziela i wciąż normalnie by funkcjonowała. Schan jest niezniszczalna.- Zaśmiała się szybko równając z nim krok i rozglądając się uważnie za wspomnianą przez ogiera rośliną.
-A tak swoją drogą...- Zagadnęła po chwili przypominając sobie niedawno wszczęte "śledztwo". -Jesteś zielarzem, pewnie wiesz jakie mają zastosowanie te okrutnie pachnące rośliny znad rzeki. Ponoć wszystkie leki nieprzyjemnie pachną i choć wiem, że to porzekadło zastanawiałam się czy nie ma w tym choć odrobiny prawdy.- Wyjaśniła możliwie klarownie, łudząc się, że ogier nie wykryje jej podstępu.
Zamknęła ślepia. Uszy poruszały się niezależnie od siebie. Zaczęła niespokojnie rżeć. Mięśnie niespokojnie drżały pod skórą Rdzawej. Uchyliła powieki - straszne rzeczy się tu działy. Wolę zachować to miejsce w pamięci takie, jakie było kiedyś, nim Nekromanci tu przyszli - spojrzała na Tennanta i cofnęła się od kamieni. Otrzepała się lekko.
ReplyDeleteZarzuciła łbem słuchając tych wyjaśnień, wcale nie pocieszona wspomnianym przez Tennanta działaniem tych ziół. Skoro było ono tak silne, to cała jej "teoria" nie bardzo się składała w sensowną całość. Przecież zioła z okolicznych łąk znikały całkiem spore ilości. Ilości świadczące o tym, że albo ktoś miał bardzo poważne problemy z sercem, co u koni nie było popularną wadą, albo zjadało je inne zwierze. Raz jeszcze parsknęła głośno zakłopotana przedstawionymi dowodami, na przekór sobie wyłapując ponownie ten znajomy już zapach zielska, który ostatnimi czasy zdawał się ją prześladować. Chwilowo liczyła się jednak gra, więc uśmiechnęła się z wdzięcznością do jednorożca.
ReplyDelete-Dobrze wiedzieć. Zdaje się, że słusznie robię trzymając się od niego z daleka. Trzeba będzie tylko wspomnieć Lafandillowi, żeby przypadkiem się go nie nałykał. -Odnotowała sobie, choć zdecydowanie zawczasu. Zerknęła też na jednorożca, ciekawa czy wypatrzył już poszukiwanego przez nich ziela.
Możw i Tennantowi podobało się to miejsce. Chill zaczęła się tu źle czuć - wybacz, ale ja wolę się stąd oddalić. Już dość pochłonęłam i mi chyba wystarczy na kolejne stulecia - parsknęła i zadrżała cała. Zerkała raz po raz na Jednorogiego - spotkajmy się, jak przestudiujesz już pergamin, dobrze? - uśmiechnęła się do Niego nieznacznie. Chrapy nieco się wydęły.
ReplyDelete[Przeskok w czasie się zrobi, hm?]
Kiwnęła łbem podzielając jego zdanie na ten temat. Sama raczej nie wątpiła w intelektualne możliwości swych "poddanych" i postanowiła zaufać im pod względem ziela. Nie mogła przecież chodzić za nimi jak przewrażliwiona matka i tłumaczyć, że igły na sośnie są ostre. Parsknęła cicho idąc za jednorożcem i przystanęła przy krzaczku.
ReplyDelete-Tak, jeden kwiatek co kilka godzin. Choć wątpiem bym potrzebowała go tak wiele, ból nie jest aż tak dokuczliwy.- Uśmiechnęła się półgębkiem po czym schyliła łeb by zerwać ostrożnie kwiecie rośliny i przeżuć je. Okazało się całkiem smaczne, co mogło tłumaczyć dlaczego niektórzy tak bardzo do niego lgneli. Obejrzała się też po miejscu w którym się znaleźli by mogła później znaleźć drogę powrotną w to miejsce.
-To jak? Coś jeszcze masz mi do powiedzenia Doktorku?- Zagadnęła jeszcze Tennanta uśmiechem dziękując mu za pomoc.
Pasła się na skraju lasu raz po raz strzygąc uszami. Była teraz w swoim świecie, z którego wyrwał Ją szelest z zadniej strony. Poderwała łeb i postawiła uszy. Ślepia taksowały tamto miejsce. W końcu na Jej pysku pojawił się lekki uśmiech, gdy w zbliżającym się osobniku dojrzała Tennanta - dzień dobry Znachorze - kiwnęła łbem, a dziwo grzywa zafalowała delikatnie - jak się miewasz? I domyślam się już, że bez celu się do mnie nie fatygowałeś. Papirus pewnie od deski do deski został przeczytany - obróciła się przodem do Niego i poprawiła uskrzydlenie.Patrzyła na Niego z zaciekawieniem.
ReplyDeleteWzmianka o łagodzeniu bólu spotkała się tylko z mruknięciem ze strony klaczy. Przez dłuższą chwilę milczeła przyglądając się żółtemu kwieciu, jak gdyby oczewiała od niego waskazówki względem własnego działania. Skuliła nieznacznie uszy, nieco zakłopotana całą tą sytuacją a kwiat, jak to kwait milczał uparcie popędzając Vvin w jeszcze większe zagubienie co do własnych decyzji. Oczywiście pojęła (być może nieplanowaną) analogię Tennanta i parskając cicho zerknęła na ogiera, zastanawiając się czy jest cokolwiek co mogłaby powiedzieć. Nie przyszło jej jednak do łba nic odpowiedniego, co najwyraźniej nie pomogło jednorożcowi wyrwać się z chwilowej melancholii.
ReplyDelete-Tak, tak.- Kiwnęła pospiesznie łbem słysząc jego słowa i posłała mu wątły, przepraszający uśmiech. -Nie chciałam zabrać Ci tyle cennego czasu, wybacz. I raz jeszcze dziękuję za pomoc... Doktortku.- Dodała zmuszając się do uśmiechu i machnęła energicznie ogonem "zbierając" się w garść. -To odmelduję się jutro, wedle planu.- Obiecała jeszcze po czym o praktycznie potykając się o własne kopyta oddaliła się w stronę stadnej polany. Oczywiście nie miała pojęcia jak adekwatna była jej uwaga odnośnie marnowania czasu.
(Nic się nie stało. Zaczynamy coś nowego czy masz mnie dość?)
[Po rozmowie z Vvin przemyślałam to wszystko, co związane jest z papirusem i doszłam do wniosku, że ten niezwykły kwiat, będzie miał w połączeniu z innymi ziółkami zwykłe zastosowania. Jakie, to chciałabym omówić z Tobą, jak wrócisz. I jeżeli Cię uraziłam, to nieświadomie, bo ogólnie ostatnio jak senna mara jestem...przepraszam]
ReplyDeleteUśmiechnęła się miło na Jego słowa - ach tak. Dokładnie - zastrzygła uchem i rozluźniła mięśnie - powiedz mi, czy przydatny okazał się ten zwój? - wyprostowała szyję i potrząsnęła grzywą, z której posypało się kwiecie.
ReplyDelete