Lafandill (przydom. Czarnopióry)
*
Rasa: "Kruk"
Hierarchia: Dowódca Zwiadu
Wiek: 538 lat
(średnia wieku żywotności tej nielicznej rasy wynosi około 800 lat.)
*
(średnia wieku żywotności tej nielicznej rasy wynosi około 800 lat.)
*
Pochodzenie: Carpe Dun - masywna grań górska przecinająca Wielkie Równiny na dalekim zachodzie. Miejsce owo jest zarówno "stolicą" jak i matecznikiem rasy Lafandilla.
*
*
Główne cechy charakteru:
- uprzejmy
- opanowany
- ambitny
- cierpliwy
- dumny
- wyrozumiały
- indywidualista
- pomocny
*
- pomocny
*
Lubi: wędrówki w nieznane, osoby podzielające jego pasje, szalone galopady po niebie i ziemi (najczęściej ścigając wtedy ptaki), gwiazdozbiory, las, blask księżyca.
*
*
Nie lubi: Niedbałości, apatii, zobojętnienia, próżniactwa, tchórzostwa, zgryźliwości, niepogodnych dni, nowiu.
Ciekawostki:
- Lafandill sam potrafi przybrać postać potężnego kruka, ale robi to tylko w wyjątkowych sytuacjach lub gdy chce pozostać niezauważonym.
- Na szyi, tuż pod gęstą grzywą nosi wypalony symbol o niejasnej etymologii. Ogier nie zdradza tak łatwo tego skąd się tam właściwie wziął i co oznacza.
- Ze względu na dziwaczną specyfikę piór pokrytych cienką warstwą ciemnego popiołu kontakt z wodą przez dłuższy czas uniemożliwia mu latanie, toteż koń unika jej jak ognia.
- Patrząc w jego oczy nie można rozróżnić tęczówki od źrenicy. - obie są jednolicie czarne.
- Patrząc w jego oczy nie można rozróżnić tęczówki od źrenicy. - obie są jednolicie czarne.
- Z tajemniczych powodów podczas księżycowego nowiu staje się słaby i bezradny jak dziecko, co czyni go łatwym łupem dla nieprzyjaciół. W tym okresie najczęściej przebywa w zacisznym miejscu pod swoją ptasią postacią.
Siwa przystanęła na skraju polany, przerywając swój codzienny spacer po terenach stada, kiedy dostrzegła ciemną sylwetkę Lafandilla. Przez chwilę obserwowała Karego, jak gdyby chciała przekonać się w tajemnicy, że ten zdążył się zadomowić na terenach stada. Po chwili przechyliła jednak łeb na bok i mrużąc niebieskie ślepia w miłym uśmiechu podeszła bliżej, cichym chrząknięciem dając znać o swej obecności.
ReplyDelete-Witaj, Lafandillu. Jak Ci się u nas wiedzie?- Zagadnęła beztrosko, ot dla nawiązania konwersacji. Choć widziała się z nim stosunkowo niedawno, wolała się osobiście upewnić, że niczego mu nie brakuje, zwłaszcza, że ich ścieżki ponownie się krzyżowały.
Przechyliła łeb nieznacznie na bok, notując sobie jego słowa ogiera co pozwoliło, że gdy zadał kolejne pytanie szybko wpadła na pomysł miejsca, które mogłaby mu pokazać.
ReplyDelete-Ależ pytanie nie jest banalnym, to poniekąd mój obowiązek upewnić się, że moi towarzysze nie zagubią się w puszczy.- Uśmiechnęła się w jego stronę, by nie odebrał jej zgody jako gderliwego wykonywania swej powinności. Perspektywa spaceru ucieszyła ją bowiem, a poranki kiedy owady nie miały szansy jeszcze się obudzić a słońce nie prażyło z barbarzyńską mocą były do tego idealne.
-Znam pewne miejsce nad rzeką, gdzie pachnie całkiem przyjemnie. Oczywiście jeśli tylko jesteś w stanie znieść obecność żab.- Poprawiła się jeszcze po cichu dochodząc do wniosku, że jej miejsce bytu pozostaje dalekim od perfekcji. Przestąpiła z nogi na nogę, balansując swe ciało i pytającym spojrzeniem upewniła się czy Karosz jest gotów do drogi.
-Cóż, metrowe to one nie są i czasami o poranku nawet przyjemnie się rozśpiewują. To jest jeśli ktoś jest wyjątkowo wyczulony na dość głośne walory ich muzykowania.- Zapewniła swego towarzysza z pogodnym uśmiechem na pysku a jej oczy błysnęły wręcz figlarnie. Uśmiechem zbyła też uwagę odnośnie dobrego towarzystwa i otrząsnęła popilate pióra skrzydeł, jako, że w lesie zadanie to było dość trudne. Wystartowała też w stronę drzew, doszukując się pomiędzy nimi dość wąskiej ścieżki, która prowadziła do uroczyska które miała w zamyśle jako cel ich wędrówki. Uniosła brew słysząc jego prośbę, o zezwolenie na pytanie i zaintrygowana skinęła łbem, bynajmniej nie mając nic przeciwko. -Ależ proszę, nie musisz pytać.
ReplyDelete-
Skinęła jedynie łbem słuchając jego wytłumaczenia odnośnie "osobistej sfery", sama doszukując się w tych słowach pewnej alegori. Kąciki warg drgnęły w niepewnym uśmiechu, kiedy była już prawie pewna, że ów domysł okazał się słuszny.
ReplyDelete-Cóż, każdy z nas jest inny i czasami pewne doświadczenia zostawiają na nas głębszy ślad niż sami byśmy tego chcieli. Nawet tym, którzy mówią niechętnie trzeba dać szansę.- Odezwała się tymi słowy obracając łeb w stronę ogiera, ciekawa co też odpowie na te słowa. Jednak słysząc jego kolejne pytanie mimowolnie skuliła odrobinę uszy, świadoma, że świeżość jej własnych wspomnień wciąż sprawiała, że ciężko jej było wspominać rodzinne strony. Nie chciała jednak by ogier poczuł się winny, przez zadanie niewłaściwego pytania, toteż parsknęła cicho i rozpoczęła swą historię.
-Jak wiesz pochodzę z Mykonos. To mała wyspa, skąpa w roślinność i chociaż życie na niej było bezpieczne dla pegazów zmuszała je do ciągłych podróży na stały ląd by się paść. Roślinności starczało ledwie dla młodych. Nie muszę chyba tłumaczyć jakie skutki mógł mieć trwający przeszło tuzin dni szkwałt.- Wyjaśniła pobieżnie odwracając na chwilę wzrok, nim miała pewność, że jej głos nie zdradzi jak bardzo odbiły się na niej te przeżycia. -Nie wiem ilu poza mną udało się przetrwać, ale od tamtego czasu nie odwiedziłam ojczyzny. Wystarczająco długo zajęło mi zmuszenie się by ponownie spojrzeć na wody mórz. - Dodała jeszcze kończąc z łagodnym uśmiechem, by zapewnić go, że nie ma mu za złe zadania podobnego pytania.
[Wyjechałam na wieś i mam ograniczony dostęp do komputera...jako, że lubisz wątki, to zacznę coś c:]
ReplyDeleteRubinowa wyłoniła się z pomiędzy drzew i rozejrzała się. Zastrzygła dwubarwnym uchem i zarżała cicho. W końcu Jej lodowe ślepia zatrzymały się na poznanym już wcześniej Pegazie. Cień uśmiechu pojawił się na pysku Chill. Podeszła bliżej i parsknęła - dobry wieczór Klu...Kruczy - zamiotła mglistym ogonem, w którym zamigotały gwiazdy - spacerek, czy masz może jakieś inne plany? - z Nim, jako z pierwszym pozyskała najlepszy kontakt. Przyglądała się Mu. Dziwo grzywa poruszyła się na wietrze.
- Hmmm...sad brzmi zacnie - uśmiechnęła się do Niego delikatnie i rozłożyła skrzydła - a szukasz tam czegoś konkretnego, czy ot tak tam lecisz? - zerkała na Kruczego kątem swego złotego ślepia. Potrząsnęła skrzydłami, co odbiło się szelestem. Była gotowa - prowadź zatem Lafandillu.
ReplyDeletePokręciła jedynie łbem na znak, że przeprosiny nie były konieczne. Sama nauczyła się już żyć z własną historią i nie liczyła na miłosierdzie innych tylko z racji na dźwigany przez nią emocjonalny bagaż. Czując jednak, że ogier poczuł się niezręcznie sama przez chwilę siliła się w nadziei, że znajdzie jakiś lżejszy temat, który pozwoliłby zapomnieć o tej felernej części ich rozmowy. I tym razem Kruczy uprzedził ją jednak swym stwierdzeniem i siwa uśmiechnęła się pod nosem słysząc jego uwagę.
ReplyDelete-Trzeba dawać innym szanse Lafandillu.- Stwierdziła dobrodusznie zerkając na karosza. - Gdybyś poznał mnie kilka zim wstecz nie wyciągnąłbyś ze mnie zdania więcej niż z naszego znajomego jednorożca. Czasami czas jest jedynym lekarstwem i jeśli nie okażemy jego pacjentom cierpliwości skażemy ich tylko na dłuższe cierpienie.- Sprostowała jeszcze dopatrując się w jego słowach nawiązania do tej właśnie postaci, być może było to chybione, być może sama przejmowała się owym zamieszkującym jej terny "Gburem". Posłała jednak ogierowi ciepły uśmiech i przyspieszyła nieco kroku. -Wybacz, jak widzisz zgrywam tutaj mamuśkę każdego z osobna. Może teraz Ty zabawisz nas jakąś weselszą anegdotą?
- Hmmm...sad brzmi zacnie - potrząsnęła skrzydłami, które zaszeleściły - a lecisz tam z konkretnych powodów, czy ot tak? - zerknęła kątem złotego ślepia na Ogiera i uśmiechnęła się delikatnie. Rozłożyła skrzydła. Była gotowa do podróży - prowadź zatem Lafandillu.
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDelete- Smaczne gruszki powiadasz? Tylko wiesz, że nie można się napchać, bo mogą wzdąć brzucho - zarżała radośnie i odbiła się od ziemi, machając solidnie skrzydłami. Zerknęła kątem oka na Ogiera - zauważyłam, że z Twych skrzydeł sypie się popiół. A wiesz, że z Mojej grzywy czasami spadają gwiazdy? - wzbiła się na odpowiednią wysokość. Wyrównała lot, wiedząc, że Kruczy Ją dogoni.
ReplyDeleteStrzygnęła uchem słysząc taką odpowiedź, nieco pokrzepiona faktem, że ogier żywił podone do niej zdanie. Szczególnie jego ostatnie słowa nieco ją zdziwiły, jednak pojmując puentę uśmiechnęła się prowadząc ich dalej leśną ścieżką.
ReplyDelete-Cieszę się więc, że moje wysiłki nie okazują się marnotrawstwem czasu.- Wyjawiła mu, nim jeszcze ten obiecał poprawę humoru. Była już gotowa nadstawić ucha by wysłychać jakiegoś szczególnie ciekawego żartu, kiedy to ogier zniknął w leśnym gąszczu. -Hejże!- Mruknęła tylko za nim przystając w półkroku i zerkając na krzaczyska. Podczas gdy sama zastanawiała się czy też powinna iść za nim czy raczej czekać sam zdążył już powrócić a widząc jego "zdobycz" klacz uśmiechnęła się szeroko.
-No muszę przyznać, sposób całkiem dobry. Może sam powinieneś zająć się wojowaniem z Nekromantami.- Zaśmiała się po czym skubnęła strożnie poziomek z krzaczka śmiejąc się w duchu z tego godnego źrebaka zachowania.
Oblizała się po zjedzeniu tych cudownie dojrzałych poziomek i nim miała szansę wznowić marsz Lafandill zaprezentował swoją cudaczną interpretację spotkania z Nekromantami, sprawiając, że wybuchła gromkim śmiechem.
ReplyDelete-Ależ jestem przekonana, że skusiliby się na poziomkę! Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby ich nie lubić.- Wyznała kiedy fala rozbawiania już minęła, choć ponownie musiała tłumić w sobie śmiech wyborażając możliwe miny Czarnych Magów. Po chwili machnęła łbem sugerując kontynuację wędrówki nad rzekę. - Podejrzewam, że niektórych "naszych" taki uszczęśliwiacz i tak by mocno zadziwił. -Wyznała jeszcze ponownie ruszając rześkim stępem leśną ścieżką.
Ciepłe powietrze pozwalało na szybowanie po niebie, z czego Rdzawa z miłą chęcią skorzystała. Szybowała sobie obok Kruczego czerpiąc z tego nie lada przyjemność - a może znajdziemy taką dużą, którą się podzielimy? - zerknęła kątem oka na Ogiera. Gdzieś w dole na wzgórzu zamajaczył dziki sad. Co zdziwiło Chill...to, że był wyjątkowo zadbany - rozumiem. W takim razie nie będę zbytnio Cię chlapała, jak przyjdzie Nam pójść jeszcze kiedyś nad wodę - zarżała - i oczywiście poczekam na dalszą część opowieści. A ja Ty chcesz czegoś o mnie się dowiedzieć, to bez skrępowania - uśmiechnęła się sympatycznie i zaczęła lekko płynąć w dół, by po dłuższej chwili wylądować miękko na tylnych nogach, do których przyłączyły się zaraz przednie. Złożyła skrzydła i zarżała wesoło. Potrząsnęła łbem i się rozejrzała. Dojrzała w końcu drzewo, na którym rosły złote owoce. Podążyła w tamtym kierunku i zadarła łeb. Uradowana dojrzała piękną, dużą gruchę. Postanowiła, że poczeka na Karosza. Okręciła łeb ku tyłowi i zerknęła na Niego. Właśnie schodził do lądowania.
ReplyDelete-Ależ osobiście nie sądzę, by ktokolwiek miał kiedykolwiek szansę dowiedzieć się o co chodzi i właśnie to w naszym życiu jest swoistym cudem. Jakże nudno byłoby, gdybyśmy nie musieli się z niczym trudzić.- Orzekła słysząc jego uwagę, chwilowo skupiając swą uwagę wyłącznie na ścieżce, która zaczęła kluczyć a co za tym idzie znalezienie właściwej ścieżki było trudniejsze niż uprzednio. Cały czas przysłuchiwała się jednak opowieści Lafandilla komentując ją osobliwym uśmiechem.
ReplyDelete-Nie wątpię, że jest w tym szczypta prawdy.- Przyznała przedzierając się przez jakieś szczególnie gęste krzaki i mróżąc przy tym ślepia, nim ponownie mogła podjąć rozmowę. -Miałam kiedyś okazję poznać bliźnięta, sarny, obie okazały się zupełnie inne z charaktetu nawet jeśli ich zady były centka w centkę identyczne. Zdaje się, że każde świadome stworzenie jest na swój sposób osobliwe i dobrze. Inaczej znudziłyby nam się żarty.- Wyjaśniła jeszcze z wątłym uśmiechem po czym poprawiła swe skrzydła i pokonała ostatnią linię drzew dzielącą ich od sporej, leśnej polanki prowadzącej prosto ku rzeczce. Rzeczywiście ich pojawieniu się na polanie towarzyszył cichy rechot żab, oburzonych tym naruszeniem ich "własności".
(You didn't see anything! *macha skrzydłami jak pingwin*)
Wysłuchała uważnie jego rozprawki na temat żartów, raz po raz strzygąc popielatym uchem kiedy to jego słowa szczególnie przykuły jej uwagę.
ReplyDelete-Uważaj sobie, jeszcze mi przyjedzie do głowy pytać co to za żarty.- Przestrzegła go żartobliwie unosząc wyżej łeb i kierując swe kroki aż na skraj rzeczki. Sama miała szansę dostrzec już jego pogodę ducha nie raz i w ciszy podziwiała tę jego wytrwałość. Dwie, spore żąby umknęły spod jej kopyt skacząc chyżo ku spokojniejszej części wodnego akwenu. Vvin nie przejęła się tym jednak stając na brzegu i gubiąc swe spojrzenie gdzieś w odmętach cieszy. Chwilę milczała 'trawiąc' jego pytanie, jak gdyby sprawiło, że sama zwątpiła w prawdziwość swego zachowania.
-Zapewniam Cię, że taka jestem na prawdę. Nie mam niczego do ukrycia i gdybym miała nie byłabym godna zwać samej siebie czyjąkolwiek alphą.- Wyznała po chwili zerknając na Czarnopiórego i posyłając mu wątły uśmiech. -Mam nadzieję, że nie sprawiam wrażenia... Sztucznej?- Upewniła się jeszcze i właściwie nim dała mu szansę na odpowiedź kontynuowała sama. -Nie widzę powodów, by dać przeszłości rzucić cień na moją egzystencję. Nie, wolę radować się każdym dniem jakby był moim pierwszym, przypominać sobie jak cudowne jest życie. I jeśli na swej ścieżce spotkam kogoś, komu mogę pomóc lub służyć dobrą radą zawsze będę zawsze się z tego cieszyć.
- To może innym razem. Dziś cieszmy się sadem i złocistymi gruszkami - stanęła dęba i zerwała dorodny owoc. Trzymała go tak, by połówkę mógł odgryźć Kruczy. Postawiła przednie nogi na ziemi i podsunęła gruszkę Ogierowi pod nos, potrząsając łbem, by odgryzł. Rżała przy tym cicho.
ReplyDelete- Zdaje się, że przyrosłem kopytami do waszej trawy i nigdy już nie opuszczę tego miejsca. - usmiechnął się ciepło, leżąc rozłożony w promieniach zachodzącego słońca na pobliskim pagórku.
ReplyDeleteParsknęła naburmuszona i zatupała kopytami. Jak można było odmówić gruszki przyjaźni. Położyła ją na ziemi i nadęła chrapy - eeeech...- mruknęła i spojrzała na zachodzące słońce. Zwiesiła potem łeb i szturchała owoc od niechcenia - długą trasę przebyłam zanim pojawiłam się tutaj. Wiele lat spędziłam w Chinach - powiedziała cicho i westchnęła...- tam wiele się dowiedziałam. Przebywałam też w Klasztorze Schaloin. Tamtejsi mnisi dali mi schronienie. Różnych ciekawych rzeczy się od Nich dowiedziałam - zastrzygła uchem.
ReplyDeleteUśmiechnęła się teraz do Niego ciepło - dziękuję - powiedziała cicho - w Chinach jest zjawiskowo. Byłam tylko w tych pięknych zakątkach. Większość czasu spędzałam sama...na medytacji. Wiesz, że mają tam Wielki Mur Chiński, który widać z kosmosu? - wyprostowała smukłą szyję i parsknęła cicho. Słońce witało się już z horyzontem.
ReplyDelete- Pytaj śmiało! - postanowił sobie, gdy lotem ślizgowym na pokrytych szronem skrzydłach przebył w końcu góry i poszybował nad ich dolinę, że będzie przede wszystkim szczery i otwarty, jak nigdy przedtem nie miał szans. - O cokolwiek, odpowiem. - dodał uzupełniająco i położył się przed Krukiem, bowiem nieswojo czuł się, będąc wyższym od rozmówcy.
ReplyDeleteZamyślił się, nie odpowiadając przez dłuższy czas. Starał się jak najdokładniej dobrać słowa, by obyło się bez nieporozumień i zbędnych domysłów. W końcu zdecydował się na odpowiedź:
ReplyDelete- Stado, w którym się urodziłem, było czyms w rodzaju eksperymentu. Ludzie bardzo chcieli tam stworzyć pegaza, bynajmniej nie do dobrych celów. Kiedy się urodziłem i okazało się, że to ja, nie żaden z dużych, dostojnych koni tylko ja, brudny źrebaczek z pogranicza, przyjąłem na siebie dar skrzydeł, bardziej radykalna część koni wpadła w szał. Chcieli od razu wydać mnie ludziom, choc do pory przeglądu pozostało jeszcze pół roku, a wiadomo było, że kto raz wszedł do stajni, ten nigdy jej nie opuścił. - westchnał smutno. - Rebeliancka, wierna zasadom Koników, grupa zorganizowała moją ucieczkę wieczorem przed dniem przeglądu, więc udało mi się umknąć niespostrzeżenie. - z prawego, rannego oka pociekła większa niż zwykle porcja łez, ale lewe pozostawało niewzruszone. - Dopiero rano ci radykalni zauważyli moją nieobecność, swój oddział wysłali dopiero po rpzeglądzie, takze miałem kilka tygodni przewagi. - wyciągnął przednie nogi przed siebie i złożył na nich łeb, patrząc w innym kierunku. - I tak mnie doścignęli.
Uśmiechnął się, trochę wyczuwając wątpliwości szargające towarzyszem.
ReplyDelete- Nie przejmuj się, mogę o tym mówić bez końca. - mrugnął lewym okiem po czym przekręcił łeb, tak, że wiatr odrzucił mu grzywkę w górę i za uszy, ukazując wyraźnie zalepione wilgotną sierścią prawe ślepie. - Ale odpowiadając na twoje pytanie: tak. To stąd. Zaskoczyli mnie przed świtem, ledwo zdążyłem się wyrwać. Ale przypłaciłem to magiczną raną, której nie sposób wyleczyć.
-Cieszę się, że tak mówisz.- Odparła przywdziewając na powrót łagodny uśmiech, ktory łącząc się z osobliwym zygzakiem na jej pysku, sprawiał że ten zdawał się szerszy. -Owszem, to niezwykle miłe znaleźć kogoś o podobnym usposobieniu. Dużo łatwiej wtedy o szczerość, a przynajmniej mnie się tak zdaje.- Zgodziła się z nim przytakując ruchem łba, jednak coś innego przykuło jej uwagę i zmusiło do zmiany tematu.
ReplyDelete-Wybaczysz moją wścibskość, jednak któryś już raz dostrzegam jak bardzo uważasz na swoje skrzydła. No i ta sypiąca się z nich sadza... Może nie powinnam, ale zastnawiam się czy jest jakiś szczególny powód?- Zagadnęła za pamięci nim przemkło jej przez myśl, że być może zmiana tematu nie była dość adekwatna. Szybko uśmiechnęła się przepraszająco z obu powodów i parsknęła cicho. -Oczywiście zrozumiem jeśli to jakaś tajemnica zawodowa. Nie wiąż tego w żaden sposób z moimi poprzednimi uwagami. -Poprosiła jeszcze cofając się z nad brzegu rzeki i zatrzymując spojrzenie na skrzydłach rozmówcy.
(Dobry wieczór, Kruczy! Widzę, żeś zajęty, ale żywię cień nadziei, że i dla mnie wyszperasz jakiś skrawem czasu. Co powiesz na wątek między naszymi postaciami? Oczywiście mogę zacząć, jeżeli sam nie jesteś skory. :)) | Rabahni
ReplyDelete- Czar przeniknął przez pióra. - wyjaśnił, dla prezentacji rozkładając skrzydła i robiąc z nich osłaniającą go całego kulę. Po chwili złożył je znów, bowiem przez grube pióra ciężko byłoby go usłyszeć. - Nie wiem, co jest z moimi skrzydłami, ale to dzięki nim nie muszę aż tak obawiać się wyprawy do jaskini i zamiany Chilly w kulę ognia- pióra mogą mnie ochronić, oczywiście do pewnego stopnia. Przez lata nauczyłem się ich używać i teraz nic nie jest w stanie się przebić, gdy odpowiednio wszystko ułożę. - strzepnął pióra i złożył skrzydła na powrót na swoim grzbiecie, ich końce wystawały daleko za niego, niknąć w trawie.
ReplyDeleteOdwzajemniła ukłon i uśmiechnęła się lekko. - Salve. - Przywitała się. - Taak... Postaram się, choć nie jestem pewna, czy będzie to w moim przypadku możliwe. Proszę nie pytaj dlaczego, trudno mi to wyjaśnić. - Potrząsnęła łbem odganiając od siebie natrętne muchy. - A jak się mniewasz ?
ReplyDeleteWizg spłoszonego nielota brutalnie przeszył knieję, burząc względną ciszę poranka. Grot spojrzenia pomknął w ślad za ślamazarną postacią przepiórki, niezdarnie podrywającą się do lotu. Ptak z trudem umknął rozpędzonym kopytom Ryżej. Mogła pozwolić sobie na swobodny galop przez las, bowiem młodego jastrzębia zostawiła pod opieką Vvindy. Wiedząc już, że ta czuwa nad nim pierwszorzędnie, mogła w pełni skupić się na zadaniu, jakie przyjdzie jej wykonać w przeciągu paru najbliższych dni. W prawizorycznej sakwie powiewającej swobodnie u szyi chowała potrzebne zioła. Potrzebowała jedynie orzeźwienia.
ReplyDeleteNie ważne, jak bardzo nienawidziła wody. W cielesnej postaci ta nie mogła wyrządzić jej krzywdy, a i koiła przyjemnie palące stawy. Ryża miała już ten defekt, że po nocy miewała z nimi problemy, toteż starała się regularnie rezygnować z lotu na rzecz rehabilitacyjnego spaceru.
Chwilę zajęło jej dobrnięcie nad Kwieciste Rozlewisko. Po ostatnich deszczach spodziewała się tam kolejnego wylewu pobliskiej rzeczki. Zapach kwiecia uraczył ją w całej okazałości, na co westchnęła cichcem spod aksamitu chrap. Kopyta zamoczyły się w podmokłej trawie. Drżąc z obrzydzenia przemogła jednak naturalny wstręt i zagłębiła się po kolana. Nieznośne spazmy mięśni targały całym ciałem Ognistej, na co ta bezprecedensowo wyłożyła się bokiem w powstałym błotnisku. Zaraz nogi wystrzeliły ku górze, w źrebięcej uciesze byłej boginki. Choć woda była zrażająca, sama czynność napawała ją nieokreślonym weselem ducha.
- Kąpiel błotna, to jest to! - pomyślała, zaśmiewając się pod nosem/ Nie widziała problemu w swej prezencji, ani w posklejanym pierzu. Wątpliwości nie uległ fakt, że osuszy się prędko, a maź zeschnie i wykruszy z jej piór. Ból w gnatach nieco zelżał. Czyżby rzeczne odmęty w istocie posiadały lecznicze przymioty?
Wreszcie naprężyła całą swą postać, aby z rozmachem dźwignąć się na nogi. Ociekająca wodą, papatrzyła krótko w stronę bagnisk z miną porządnie skonsternowanego kota i żachnęła się cała, celem uderzenia wzburzonej tafli z należną sobie mocą. Mniej mulisty prąd obmył jej pierś. Rozłożyła przy tym skrzydła i napuszywszy się porządnie osuszyła je wstępnie. Grzywa zlepiła się z szyją, prostą kaskadą opadając na rozigrane ślepia. Charknęła potężnie i jakże nieprzystępnie, potrząsając paraktornie masywem łba, aby oczyścić sobie pole widoku. Płomienny zagrzywek z dziwacznym mlaskiem obił się o skroń, a zimny dreszcz, niczym grom z nieba przeszył linię grzbietu. Nieustępliwym mrowiem przemaszerował hardo po kręgosłupie, budząc pod połą cienkiej skóry symfonię mięśni. Poprychując niespokojnie w akompaniamencie kopyt młócących wodnistą breję, zdecydowała się przejść na nieco bardziej stabilny grunt. Ot, tyle przyjemności z kąpieli. Strzygnęła nagle uszyma, posłyszawszy znajomą wibrację. Zadarła więc hardo czoła, odpowiedziawszy tym samym. Bezpardonowo wsadziła rudy łeb w paprocie, aby dostrzec nieco dalej potężną sylwetkę Karosza. Uśmiechnęła się figlarnie.
ReplyDelete- Ahoj, bagienny żeglarzu! Czy nie łatwiej byłoby zajść od wschodniej strony? Scieżyna jak się patrzy, a nie tak, przez te błota...
Nieco uspokojona pozytywną reakcją ogiera strzygnęła uchem, gotując się do słuchania jego wyjaśnień. A i słusznie, bowiem opowieść okazała się całkiem osobliwa. Z zaciekawieniem raz jeszcze łypnęła wzrokiem na jego lotki, podchodząc nieco bliżej kiedy to słaby wzrok ponownie odmówił współpracy.
ReplyDelete-Doprawdy... Niewiarygodna sprawa, Kruku.- Zgodziła się kiwając łbem i powracając do uprzedniej pozycji. Radary skierowała w jego stronę a po jej minie witać było zaintrygowanie możliwością usłyszenia tej legendy. -Jestem skłonna uwierzyć w to, że poziomkami można wojować magów śmierci. Myślisz, że Twoja legenda mnie zaskoczy?- Mruknęła żąrtobliwie przekrzywiając nieznacznie pysk, dając mu znać aby kontunuował.
(wypalam.się.)
Odwzajemniła uśmiech. Potrząsnęła łbem. - Cieszę się, że wracasz do zdrowia. I dziękuję za troskę, lecz mam wszystko co mogłoby być mi potrzebne. - Zastanowiła się, czy może go o coś zapytać. - a opowiesz mi co za straszne stworzenie cię tak urządziło ? - Zapytała z nutką żartobliwości w głosie.
ReplyDelete- Ot, urządzam sobie małe SPA, nie widać? - rzuciła tak poważna i opanowana, że omal sama nie gruchnęła śmiechem na podobną wizję. Wstrzymała się jednak ze złośliwym spazmem śmiechu i odetchnęła głębiej, poruszając nieznacznie lwim ogonem. Pędzel zamókł całościowo i obijał się o pęciny, co bardzo się Ryżej nie podobało. Nie było się jednak jak za bardzo cofnąć, a nie chciała z kolei zamoczyć towarzysza, który właśnie pozbywał się mułu z głowy. Uśmiechnęła się doń wedle przywaru łagodnie, wreszcie przechodząc do sedna sprawy. Chyba nie był skłonny wierzyć, że w istocie przyszła tu tylko i jedynie urządzić sobie salon regeneracyjny?
ReplyDelete- Tak na prawdę, to po nocy pobolewają mnie stawy, a ponoć woda z pobliskiej rzeki ma zbawienne dla ciała elementy. I muszę Ci wyznać, Wujaszku, że w istocie tak jest. Pieczenie zniknęło jak ręką odjął, kiedy tylko cała porządnie się wytarzałam.
Na raz zaśmiała się wesoło, poddając ogarniającej całą jej umorusaną postać fali rozbawienia. Widać elementy nie służyły tylko ciało, a także duszy. Zamilkła jednak po chwili, wlepiając w niego błyskotliwe spojrzenie ciemnych oczu.
- A przecież pięknemu we wszystkim dobrze. Niezależnie od tego, czy jest to samiec, czy też samica. - napomknęła uprzejmie, już dużo spokojniej.
Ułożyła się na przeciw Kruczego i uśmiechnęła się do Niego ciepło - no wiesz, może Cię tam nie zagnało - zarżała radośnie pod chrapą - ale tak...Chiny są piękne, szczególnie te dzikie zakątki. Jest to kraj kontrastów. Ja wolę tą mniej zaludnioną część - patrzyła na swego towarzysza - a najbardziej przypadły mi do gustu Himalaje. Ereg przy nich, to jak małe pagórki. Himalaje są takie majestatyczne - przymrużyła nieco ślepia. Wspomnienia...zawsze dopadały Ją w takich momentach. Rozłożyła skrzydła, by nagrzały się od słońca. Nastroszyła pióra - a może opowiesz mi o swoim kraju? Też jest piękny? - potrząsnęła łbem, a grzywa się rozwiała.
ReplyDeletePrzycupnęła w bezruchu zasłuchana w doskonale snutą opowieść ogiera. Zadziwiło ją nieco to, że wspominał on ten sam panteon o którym tak często prawiła Ryża i w którym sama gubiła się niemiłosiernie. Nadążyła jednak za legendą łagodnie kiwając łbem lub strzygąc uchem na znak swego zainteresowania. Nie licząc kilku cichych pomruków wydanych w co bardziej dramatycznych momentach nie odzywała się do czasu gdy ogier zamilkł.
ReplyDelete-Zaiste niewiarygodna historia, choć prawdę mówiąc zbyt dobrze znam Raj i zbyt wiele widziałam by nie doszukać się w niej choć ziarnka prawdy.- Uśmiechnęła się półgębkiem do swego rozmówcy i sama podeszła nad brzeg rzeki, jak gdyby dostrzegła jego nagłą zadumę. -Masz talent do snucia opowieści.- Przyznała parskając cicho.
(*caputo*)
-Mówisz, jakbyś zmienił swe plany Dowódco Zwiadu.- Zauważyła przechylając nieco łeb na bok, a jej szyja odpuściła wydając z siebie głuchy pomruk przeskakujących kręgów. Jej spojrzenie wciąż było ulokowane w rozmówcy, najwyraźnie poszukując powdów tej domniemanej zmiany. Słuchając o spotakniach w wielkiej jaskini sama zasępiła się na ułamek sekundy, jednak skutecznie odtrąciła od siebie złe myśli.
ReplyDelete-Zdaje się, że coś z bohatera w Tobie jednak zostało skoro tak śmiało rzucasz się na bestie z głębi jaskiń.- Dodała jeszcze na usprawiedliwienie swego osądu, którkim uśmiechem podzielając jego ostanią uwagą. -I mnie się miło słucha, więc chyba osiągnęliśmy jakiś rodzaj symbiozy.
- Najbardziej przeszkadzało im, że nie jestem szlachetnie urodzony... - tak, to była rzecz, która mimo całej powagi niezmiernie bawiła go w tej sytuacji. - Hej, a... - postanowił zmienić temat, czuł się nieswojo mówiąc cały czas o sobie, chociaż oczywiście bardzo to lubił. - Jakim cudem z twoich skrzydeł sypie się sadza..?
ReplyDeleteOczy jej się rozszerzyły, a uszy przywarły do czaszki, gdy słuchała opowieści Karego ogiera. - Rozumiem, że to na tą bestie polujecie ? - Zapytała. Skąd wiedziała o bestii ? Usłyszała tu i tam.
ReplyDeleteFakt, że jej romówca szybko otrząsnął się z tego chwilowego zamyślenia nieco ją uspokoił. Jego słowa po raz kolejny zdawały się być przepełnione sensem to też nieznacznie ściągnęła chrapy kontemplując chwilę nad przedstawionym sobie poglądem.
ReplyDelete-A i owszem, nawet jeśli staramy się zapomnieć o sprawiających zawód wspomnieniach to właśnie one czynią nas tym kim jesteśmy. Nie sposób kogoś w pełni zrozumieć nie znając tego co przeszedł.- Zgodziła się z nim i dostrzegając owo mrugnięcie pozwoliła nawet na wątły uśmiech. Naturalnie nie zamierzała zmuszać go do spowiedzi ze swych minionych uczynków tu i teraz, choć doceniała jego szczerość i to, że nie boi się rozmowy z nią. Dla pewności zdecydowała się mu jednak o tym przypomnieć.
-Naturalnie moje uszy zawsze służą pomocą jeśli najdzie Cię na wspominki, ale chwilowo chyba można dać odpocząć przeszłości. Obudzi się jeszcze na dobre i będzie problem.- Uśmiechnęła się półgębkiem, pozostawiając jego uwagę o bohaterstwie bez komentarza. -Tak. Myślę, że można ruszać dalej. Jakieś pomysły?
Słuchała z zafascynowaniem o Carpe Dun. Musiało tam być pięknie - mogłabym Cię słuchać godzinami, bo bardzo ciekawie opowiadasz - powiedziała w chwili, gdy Kruczy skończył opowiadać - i mówisz, że tylko trzy razy do roku słońce przepędza ciężkie chmury? - westchnęła zadziwiona - i jak wtedy celebrujecie ten dzień? - spojrzała w węglowe ślepia Lafandill - proszę opowiedz mi...- uśmiechnęła się miło.
ReplyDelete- A więc mamy Adonisa i Afrodytę. Dosyć ciekawe zespolenie słodyczy i męczeństwa. - chrapnęła jakoś tak wyjątkowo na siebie niezgrabnie, zadarłszy przy tym obojga posklejanych mułowatą mazią skrzydeł. Przyglądając się przez moment poczynaniom ogiera, po raz kolejny zaszczyciła go wesołym grymasem. Odrobinę dziwacznie spajał się z nietuzinkowym wyrazem jej zamyślonych ślep. Jeszcze do niedawna sama nie wierzyła w podobne opowiastki, jakże mogła zaręczyć mu cokolwiek? Pomimo własnej niefrasobliwości wstrzymała się na moment z odpowiedzią znajomemu, aby zerknąć nań raz jeszcze, już sporo wyraźniejszym okiem. Skrzyżowała spojrzenie z ów felerną kończyną, która to dawała mu się we znaki. Nie chcąc uporczywie dociekać, gdzie nabawił się tak wyjątkowej rany, ruchem miękkiego podbródka wskazała mu sadzawkę.
ReplyDelete- Pewności niestety nie mam żadnej, czy podziała akurat na tę niedogodność, ale co komu szkodzi sprawdzić? - zarzewie płomienne błysnęło osobliwie gdzieś na dnie wąskich źrenic, aby dać początek gorącemu impulsowi. Ten zrodził się gdzieś w jej trzewiach, ciepłem gryząc pod skórą celem nagrzania całego jej jestestwa.
- Niemniej, pora się osuszyć. - oprzytomniała znacznie, machnąwszy zamaszyście wiechciem chwostowia - Może już po wszystkim zejdziemy na mniej moczarowy teren? - ilustrując towarzysza bacznym okiem, rzuciła swobodną propozycję ulgi od ciągłego dźwigania skrzydeł. | Rabahni
Wysłuchała do końca Jego opowiadania. Słuchała w skupieniu i pełnym zainteresowaniu. Odetchnęła na końcu i uśmiechnęła się pod chrapą - pięknie to wszystko musiało wyglądać - powiedziała po chwili i poruszyła lekko nagrzanymi piórami. Gdzieś oczami wyobraźni widziała ten obrządek - wiesz...będąc w Chinach, chłonęłam ich kulturę. To co od Ciebie usłyszałam też mnie bardzo zainteresowało. Lubię pochłaniać takie opowiastki - spojrzała na Kruczego - a czy zajmuję się studiowaniem kultur innych? Odpowiem, że nie...dla mnie piękne jest to, co spontaniczne. A różnych historii nasłuchałam się od źrebaka i tak mi już zostało - zarżała wibrująco i podźwignęła się z trawy i otrzepała z drobin, które na Niej osiadły - ja pamiętam tylko Święto Wiosny - powiedziała takim głosem, który był zmieszany z radością i smutkiem. Spojrzała na zachód. Kula słońca chyliła się już ku horyzontowi. Niebo w tamtym miejscu przybrało barwę oranżu pomieszaną z innymi kolorami, jak złoty, jasna żółć. Red westchnęła.
ReplyDelete